Skrzelopiór białopłetwyCorynopoma riisei
(Gill, 1858)
Casanova w akwariumDagobert Drost Andrzej Strukowski
W jednym z poprzednich numerów „Akwarium” opisywaliśmy już przedstawiciela tej arcyciekawej pod względem zachowań godowych podrodziny Glandulocaudinae. W tym artykule, utrzymanym w dość pogodnym tonie, chcemy przedstawić następnego. Jeżeli stadko odprawiających gody Mimagoniates barberi żartobliwie nazwaliśmy „zespołem pieśni i tańca”, to po obejrzeniu kilku spektakli „erotycznego show” w wykonaniu skrzelopióra białopłetwego, nadaliśmy mu przydomek erotomana spinningisty. Pragniemy zaznaczyć, że dość istotną cechą samców poszczególnych gatunków podrodziny Glandulocaudinae jest to, że na drodze ewolucji zostały wykształcone u nich pomocnicze narządy, pozwalające na stosowanie wymyślnych technik gry miłosnej. Każdy gatunek ma odrębny rytuał. Czego też natura nie stworzy! Na takie pomysły nie stać nawet reżyserów filmów porno, nie mówiąc już o pani Wisłockiej. Jak wyglądają zaloty naszego tytułowego bohatera? Przed pójściem na randkę samiec-kochanek musi się wyperfumować. Korzysta z własnej drogerii – gruczoł zapachowy, znajdujący się u nasady płetwy ogonowej, zaczyna wydzielać wonne substancje. W naszym odczuciu to może być zapach, który określamy mianem smrodu, ale dla jego kochanki jest to na pewno miła woń np. firmy „Nina Ricci”. Następnie poddaje się pewnym zabiegom kosmetycznym. Należy to i owo podkreślić, wyretuszować, pomalować i wyeksponować.
Skrzelopiór białopłetwy – samiec
Samiec skrzelopióra białopłetwego lubi pieprzyki. Okazuje się, że w trzech erogennych miejscach powstają czarne plamki z białym punkcikiem w środku (końcówka wyrostka skrzelowego, okolice otworu płciowego i gruczoł zapachowy). Tak wypacykowany samiec podąża na spotkanie z oblubienicą. Dopiero teraz pokazuje, na co go stać! Natura obdarzyła go parą wyrostków skrzelowych, które umiejętnie wykorzystuje do zwabienia „niewinnej panienki” w swe sprośne „łapy”. Taki wyrostek skrzelowy jest niczym innym jak dziwacznie skonstruowaną wędką. Z pokryw skrzelowych odchodzi w tył „wędzisko” grubości ludzkiego włosa, zakończone poza płetwą grzbietową zgrubieniem, do złudzenia przypominającym rozwielitkę. W czasie godów samiec zręcznie macha tym ściemniałym zgrubieniem przed pyskiem samicy i w momencie kiedy zostaje połknięte, w ułamku sekundy następuje wędkarskie zacięcie i holowanie do możliwie bliskiego zrównania się otworów płciowych obu partnerów. W razie potrzeby korzysta, jak większość samców kąsaczowców, z tzw. haczyków partnerskich, umieszczonych na płetwie odbytowej, aby na ten decydujący akt przytrzymać partnerkę. W tym momencie następuje wyrzucenie spermatoforu plemników wchłanianych natychmiast przez narządy rodne samicy. Samce u wszystkich gatunków Glandulocaudinae są urodzonymi erotomanami. Wcześnie zaczynają, a gdy już zakosztują tego wspaniałego uczucia, jakim jest miłość, to od świtu do zmierzchu uganiają się za samicami. Jak przystało na rasowego donżuana, skrzelopiór zmienia obiekty zainteresowania przy absolutnym braku uczuć opiekuńczo-ojcowskich.
Skrzelopiór białopłetwy – samica
Zniewolona samica w samotności i spokoju składa ikrę, jednocześnie zaplemniając ją zmagazynowaną w „kapsułkach” spermą. Ikrę przykleja do dolnej strony szerokich liści roślin: jednak znaczna część opada na dno. Procesy odbywające się w organizmie samicy są niełatwe do zaobserwowania toteż sama „technologia” zapładniania ikry jest jeszcze wielką niewiadomą. Natomiast na pewno wiemy, że jedno wprowadzenie plemników wystarczy samicy na kilka składań ikry. Skrzelopiór białopłetwy nie jest zbytnio wymagający jeżeli chodzi o warunki jakie powinny panować w „porodówce”. Wystarczy zbiornik o pojemności minimum 10 I, napełniony odstaną wodą o parametrach 6-7 pH, twardości ogólnej 2-6°n, temp. 20°-25°C (max), lekko zabarwionej garbnikami i dobrze przewietrzanej. Po skończonym składaniu ikry w ilości około 300-400 sztuk, samicę należy wyłowić i przenieść do zbiornika ogólnego. Wylęg larw oraz czas rozwoju postaci larwalnej uzależniony jest od temperatury. Trwa on średnio 5 dni, po czym należy podawać pierwszy pokarm. Narybek jest bardzo żarłoczny; karmiąc go 3 razy dziennie, w krótkim czasie doczekamy się dorodnej młodzieży. Opisując ten zdawałoby się kolorystycznie nieciekawy gatunek, chcieliśmy odpowiedzieć na często zadawane przez kolegów pytanie, czy hodowla wyłącznie kąsaczowców nie nudzi nas. Okazuje się, że gdybyśmy tylko hołubili ryby z tej samej podrodziny Glandulocaudinae, to i tak każdy nowy gatunek dostarczyłby nam dużo poznawczych wrażeń. Samce wszystkich gatunków Glandulocaudinae u nasady płetwy ogonowej posiadają gruczoł zapachowy, ale u Diapoma posiada go również samica. Cie kawe po co? Po drugie wszystkie samice składają ikrę bez udziału samca, ale i w tym przypadku istnieje wyjątek. Akwarystom o długim stażu dobrze znana jest płetwianka Dori (Pseudocorynopoma doriae) która wyciera się w parze (samiec – samica). Przy tej okazji warto wspomnieć że samiec płetwianki w czasie godów daje piękny popis swych akrobatycznych umiejętności – dosłownie stając na głowie. Samiec Pterobrycon myrnae – posiada za głową dość długie wiosłowate łuski, które służą mu do podobnych celów, co wyrostki u skrzelopióra. U obu gatunków, w momencie wyrzutu plemników, samiec tworzy z płetwy odbytowej rynienkę, dla właściwego ich ukierunkowania. Na marginesie: podobny „manewr” płetwą odbytową zaobserwowano w czasie tarła u niektórych drobnoustków i ukośników. Samce Mimagoniates barberi (gatunek po raz pierwszy rozmnożony w Polsce) wydają w czasie godów skrzeczące dĄwięki (podobnie jak pozostałe gatunki – nazwanych tak przez Gery’ego „skrzeczących tetr”). Wstępne zaplemnienie i „odroczone” zapłodnienie oraz złożenie ikry występuje również u niektórych gatunków z podrodziny Tetragonopterinae np. u tajemniczej Boehlkea fredcuchui i Creagrutus beni.
Przejdźmy do szczegółowego opisu bohatera tytułowego. Skrzelopiór białopłetwy – Corynopoma riisei (s. Stewardia riisei, S. albipinnis) pochodzi z Rio Meta w Kolumbii. Pierwszy jego opis pochodzi od Gilla (1858 r.). Wielkość 6-7 cm, samce są większe. Odróżnienie płci bardzo łatwe. Samce oprócz opisanych wyrostków skrzelowych, mają wydłużone płetwy, szczególnie dolne promienie płetwy ogonowej. Kolor grzbietu jest oliwkowozielony, boki szarozielone – w zależności od oświetlenia srebrzyste. W czasie godów u samców płetwy ogonowa i odbytowa są brązowoczerwone, grzbietowa żółtawa. Wyhodowano również formę albionotyczną, która naszym zdaniem jest mniej ciekawa. Skrzelopiór jest typową rybą stadną, towarzyską, bardzo ruchliwą, dlatego konieczny jest chów większej ilości osobników. Zbiornik powinien być dość duży (ok. 100 I) konieczna spora przestrzeń do pływania. Ryby najchętniej przebywają w górnej i środkowej części akwarium. Woda powinna być miękka, o odczynie lekko kwaśnym lub obojętnym. Temperatura nie powinna przekraczać 26°C. Z karmieniem skrzelopióra nie ma żadnych kłopotów. Zjada wszelki pokarm żywy: rozwielitki, oczliki, larwy komarów i wodzienia. Chętnie wyłapuje z powierzchni wody muszki owocowe; ułatwia mu to skierowany ku górze otwór gębowy. W czasie mrozów, kiedy były trudności ze zdobyciem planktonu, nasze skrzelopióry bardzo chętnie zjadały płatkowane pokarmy firmy „Tropical”. Skrzelopiór białopłetwy – zanim zniknął z naszych hodowli (a kiedyś był bardzo popularny) miał opinię ryby podatnej na choroby, szczególnie na ichtioftiriozę. „Zasłużył” sobie nawet na nazwę nosiciela „rybiej ospy”. Na podstawie obserwacji naszych ryb – pochodzących z odłowu jak i około 150 sztuk narybku, uważamy tę opinię za niesłuszną. Przy zakupie ryb w firmie Heiko Blehera upewniliśmy się, czy w czasie połowu i transportu nie podawano im środków odkażających. W dobrej formie wytrzymały kilkugodzinną podróż oraz bez szwanku zniosły umieszczenie ich, bez kwarantanny, w zbiorniku ogólnym. Zarówno tam, jak i w kotniku nie stosowaliśmy żadnych odkażalników. Na zakończenie apelujemy: nie dajmy ponownie zniknąć skrzelopiórowi, zainteresujmy się hodowaną przed laty płetwianką Doris oraz starajmy się o nowe gatunki podrodziny Glandulocaudinae.