Księżniczka z Burundi Neolamprologus elongatus,
Poll 1974
Marek Mierzwiak
Cóż za romantyczna nazwa – księżniczka – jaka zgodność wyglądu ryby, która przypomina naprawdę piękną księżniczkę, z jej nazwaniem. Należy ona do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae) i jest gatunkiem endemicznym; to znaczy występuje tylko w afrykańskim jeziorze Tanganika. Dorasta do 10 cm. Ciało ma srebrzystoszare, lekko brązowawe, zakończenia płetw białe, czasami również przechodzące w kolor srebrny. Na pokrywach skrzelowych występuje żółta plama. Krawędzie płetwy ogonowej silnie wydłużone, tak że płynąc księżniczka zdaje się ciągnąć za sobą powiewające chorągwie. Płetwa ogonowa jest głęboko wcięta, a samiec od swej towarzyszki ma bardziej wydłużone płetwy. Te wspaniałe ryby zafascynowały w swoim czasie każdego hodowcę. Również i mnie. Kupiłem więc 10 sztuk młodych ryb tego gatunku i umieściłem je w 120-litrowym akwarium, gdzie porobiłem sporo kamiennych kryjówek. Z roślin zrezygnowałem całkowicie, tworząc tylko rumowisko kamieni, odwróconych doniczek z dużymi otworami z boku, małych dzbanuszków porozrzucanych na dnie i mających imitować pozostałość po wielkiej, morskiej katastrofie. Woda miała następujące parametry: temperatura 25 – 27°C, twardość 18°n, odczyn pH w granicach 7,5. Gromadka ta doskonale zaaklimatyzowała się pływając po całym akwarium. Z czasem zaczęły one strzec swoich rewirów. Po kilku miesiącach dobrała się para, która nie pozwalała już wpływać innym rybom na swoje terytorium.
Książę i księżniczka, czyli wspaniała książęca para
Co prawda ryby prowadziły ze sobą walki i goniły się bez ustanku, ale nie czyniły tym sobie wielkiej krzywdy. Wyskakiwały jednak czasami ponad powierzchnię wody i bojąc się, aby nie wyskoczyły kiedyś z akwarium na podłogę, nakryłem zbiornik szybą. Dobrana para zasiedliła jedną z doniczek. Co chwila samica wypluwała z pyska kamienie i nieczystości, przygotowując wnętrze doniczki do złożenia ikry. Samiec w tym czasie wpływał na krótko do doniczki zobaczyć, czy dom dla potomstwa jest dostatecznie dobrze porządkowany, ale głównie pływał obok bacząc, aby inne ryby nie przeszkadzały samicy w pracy. Kiedy jak zwykle w sobotę, wymieniałem część wody zauważyłem, że księżniczki przez ponad godzinę nie wypływały z doniczki. Po tym czasie wypłynął samiec, a samiczki nie widziałem przez kilka dni. Widocznie wachlowała ikrę wewnątrz doniczki, a ja pęsetą codziennie wrzucałem jej larwę ochotki. bądź trochę rurecznika. Przez te kilka dni inne ryby też jakby stały się mniej widoczne. Pływały spokojnie, ale bacznie obserwowały, co też robi samiec, który za chwilę powinien mieć dość liczne potomstwo. Po dziesięciu dniach od tarła zauważyłem małe ryby, które zaczęły wypływać z doniczki. Samica natychmiast zaganiała je z powrotem do „mieszkania”, ale powiększenie stada księżniczek stało się faktem. Zacząłem podawać larwy solowców i oczlików oraz wlewać „pył” przyniesiony ze stawu. Młode coraz śmielej i częściej opuszczały kryjówkę. Oczywiście pieczę nad całą gromadką (a liczyła ona 33 sztuki) sprawowała samica. Samiec pływał wówczas nerwowo wokół rodziny, gotów w każdej chwili bronić jej przed każdym napastnikiem.
Zaloty księżniczek i…
…miłość czyli tarło
Ryby rosły szybko. Po trzech tygodniach zaczęły już same żerować zapuszczając się w odległe rejony zbiornika. Inne ryby przyjęły to zupełnie spokojnie. Po 5 tygodniach tarło powtórzyło się, a kiedy zauważyłem, że w przeciwległym rogu akwarium dobrała się następna para, czyszcząc kamień i przygotowując go do złożenia ikry, odłowiłem starsze osobniki (6 sztuk) pozostawiając tylko młode ryby. Tarło w jednym i w drugim wypadku przebiegało prawie równocześnie. Akwarium zostało podzielone na dwie części. Dorosłe ryby nie pływały do siebie z wizytą, natomiast młodzież bez przeszkód pływała po całym zbiorniku. Ryby karmiłem głównie pokarmem żywym: larwami ochotki, rozwielitkami, oczlikiem, larwami wodzienia. Czasem też podawałem dokładnie wypłukany rurecznik, ale zauważyłem, że ryby z dużą rezerwą podchodziły do tego smakołyku. Za to z wielką ochotą jadły kaszę mannę, lane kluski, a także szpinak. Bardzo rzadko podawałem pokarm suchy, chociaż był on zjadany również dość szybko. Można oczy wiście trzymać księżniczki w akwarium ogólnym razem ze spokojnymi rybami, ale nie wiem, czy wówczas też można by było doprowadzić do wychowu wielopokoleniowego. Może ryby płoszone przez współtowarzyszy nie reagowałyby tak spokojnie. U mnie akwarium było nieobsadzone roślinami, ale księżniczki doskonale czują się także wśród roślin nie niszcząc ich absolutnie. Widziałem we Wrocławskim Ogrodzie Zoologicznym przed kilku laty właśnie takie akwarium gęsto obsadzone roślinami, wśród których pływały dorosłe księżniczki, ich dzieci, wnuki i prawnuki, jakbyśmy to określili. Starsze rodzeństwo i w ogóle starsze ryby opiekują się młodymi i narybkiem równie gorliwie jak rodzice. Warto spróbować swych sił w takiej właśnie hodowli.